niedziela, 3 sierpnia 2014

PAELLA - wspomnienie wakacji

Jedni z podróży przywożą pocztówki, inni biżuterię czy ubrania, a ja produkty kulinarne. I tak z tegorocznych wczasów na Costa Brava przywiozłam między innymi ryż do paelli. Byłam bardzo zaskoczona jego niską ceną, bo w polskich sklepach każdy inny ryż niż biały kosztuje od razu dużo więcej. Mając jeszcze na świeżo w pamięci smak degustowanej tam paelli postanowiłam przygotować ją w domu. W dużej mierze korzystałam z tego przepisu z kwestii smaku klik. i przyznam, że udała się wspaniale. Żeby zwiększyć aromat owoców morza duże, surowe krewetki pogotowałam w bulionie, który później dodałam do ryżu. Mimo obaw o jakość owoców morza i osiągnięcie odpowiedniej konsystencji ryżu, danie wyszło rewelacyjne. To było pyszne wspomnienie wakacji. Wyglądała i pachniała tak smakowicie, że ciężko było zrobić zdjęcia przed jedzeniem, ale jakoś się udało. Podczas dwóch wizyt w Hiszpanii dowiedziałam się, że receptura paelli zależy od regionu. Będąc na Costa Del Sol jadłam paellę andaluzyjską w jednej z restauracji w Maladze. Jej główną przyprawą jest szafran i często przygotowuje się ją z mięsem królika, kurczaka bądź owocami morza. Ta, którą jedliśmy była bardzo smaczna, ale dosyć tłusta, a na dodatek przez małą znajomość angielskiego kelnera, który przytakiwał w odpowiedzi na każde pytanie, za danie na rachunku widniała cena dwa razy wyższa niż w menu! Wynika to z tego, że paellę trzeba zamawiać co najmniej na 2 osoby, jest przygotowywana na specjalnej patelni, zawsze trzeba dopytać czy cena w menu jest za jedną czy za dwie osoby. Na szczęście po krótkiej kłótni na ratunek przyszedł kelner-irlandczyk, który się nad nami zlitował, zmienił cenę a w ramach przeprosin dorzucił kieliszek wina Malaga.
Na Costa Brava jedliśmy paellę w miejscowości Malgrat de Mar w restauracji Bei Peppe, która przy wejściu prezentowała świeże owoce morza. W przewodniku wyczytałam, że typowa dla Katalonii jest Paella Negro, czyli taka barwiona tuszem z kałamarnicy. Może nie wygląda zbyt efektownie, ale smakowała rewelacyjnie. W czarnym sosie ukryły się duże kawałki ośmiornicy (która była nieziemsko miękka), małże, krewetki i langustynki. Poza sztućcami dostaliśmy też nawilżone chusteczki bo jedzenie tej paelli to brudna robota.
 Natomiast w hotelu któregoś dnia pojawiło się coś na kształt paelli, ale zamiast ryżu użyto cienkiego makaronu. Pomyślałam wtedy, że hotel w ten sposób tnie koszty, dopiero potem wyczytałam, że to kolejne typowe danie katalońskie, a mianowicie fiduella. Wszystkie są warte spróbowania lub wykonania w domu.

2 komentarze:

  1. Twoja paella wygląda bardzo smacznie:) Niestety trzeba uważać na ceny paelli..prawie zawsze przygotowuje się ją dla min. dwóch osób, a cena podana w menu to cena dla jednej osoby...To katalońskie danie z makaronem to fideuà (fideo po hiszpańsku to cienki makaron - krótki lub długi), często podaje się je z czosnkowym sosem alioli.....pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda bardzo fajnie, nigdy nie robiłam paelli, muszę spróbować;-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń