środa, 23 lipca 2014
Nie taka jagnięcina straszna
Jagnięcina...kojarzy mi się trochę z polskimi górami, a trochę z australijskimi programami kulinarnymi. Generalnie, jak na Lubelszczyznę to chyba jeszcze egzotyka. Na szczęście jest Lidl i kotlety jagnięce z kością;) Chociaż krążą słuchy o jej specyficznym zapachu i aromacie, który trzeba umiejętnie zamarynować, żeby smakowało, któregoś dnia kupiłam, zrobiłam i zjadłam ze smakiem:)
Marynatę przygotowałam z soku z cytryny, rozmarynu, czosnku i soli. Po nocy spędzonej w lodówce wyjęłam mięso godzinę przed smażeniem, posmarowałam oliwą i smażyłam na mocno rozgrzanej patelni z grubym dnem po4 minuty z każdej strony zaczynając od tłuszczu po bokach. To bardzo ważne, żeby mocno obsmażyć tą smakowitą część, która powinna się mocno wytopić i skameralizować na chrupiąco. To tym czasie wrzucam jeszcze na kilka minut do piekarnika w rozgrzanym naczyniu żaroodpornym.
W tym czasie przygotowuję sos na bazie wytopionego tłuszczu z patelni: kilka łyżek octu balsamicznego, cukier dla zbalansowania kwaśności i szczypta soli.
Takim sosem posmarowałam talerz, na niego wyłożyłam puree ziemniaczane (ziemniaki, mleko, masło, gałka muszkatołowa koniecznie!).
Do tego kotleciki, sałatka z dowolnych warzyw i gotowe.
Smak jagnięciny wyjątkowy. Nie wiem po co ktoś miałby go niwelować mocnymi marynatami.
Miałam okazję jeść jagnięcinę w Hiszpanii, duszoną w sosie warzywnym. Mmmmm... znów ten interesujący aromat, który zdominował cały sos i warzywa. Na prawdę warto spróbować!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz